wtorek, 1 września 2015

Moja idealna czerwień na usta :)

Hej !

Ostatnio pisałam Wam o moich błyszczykach idealnych z Golden Rose. Wspominałam tam o błyszczyku, który w połączeniu z konturówką daje idealną jak dla mnie czerwień na ustach. Dziś właśnie o tym chciałabym Wam opowiedzieć :)

Odkąd zaczęłam się bardziej malować szukałam idealnego czerwonego koloru szminki. Próbowałam kilka różnych odcieni z różnych firm, jednak nic nie przypadło mi tak w stu procentach do gustu. W końcu postanowiłam spróbować z konturówkami. No i tak znalazłam swój idealny czerwony kolor :)



Moją idealną czerwień na ustach tworzą dwa produkty - oba z Golden Rose. Są to konturówka z serii Dream Lips w numerze 517 (ok 7 zł) i błyszczyk z serii Color Sensation w numerze 118 (ok 13 zł). Jak widzicie za 20 zł, czyli w cenie normalnej szminki znalazłam sobie dwa produkty, które mogę też łączyć z innymi. Jak widzicie na zdjęciu tak prezentują się kolory. 



Zdjęcia niestety nie wyszły idealne ale kolor widać taki jaki jest w rzeczywistości :)
Czerwień, która wychodzi z ich połączenia nie wpada w pomarańcz ale nie jest też jakaś bardzo ciemna. Jak widzicie na pierwszym zdjęciu sama konturówka daje dość ciemny kolor, ale można ją wklepać palcem i jest wtedy jaśniejsza. Natomiast po dodaniu błyszczyka czerwień staje się bardziej zgaszona. 

A jaka jest Wasza idealna czerwień, którą najczęściej nakładacie na usta?


Pozdrawiam, Magda;)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Village Candle

Hej !

Dziś chciałabym opowiedzieć Wam trochę o samplerach z firmy Village Candle. Miałam okazję wypróbować dwa zapachy z tej firmy i oba były w wersji samplera. Cena jednej takiej małej świeczki to 11 zł, za 61 g. Swoje kupiłam stacjonarnie na stoisku w Felicity w Lublinie. 


Zapachy, które miałam to Scarlet Berry Tulip i Rain. Nie miałam okazję wypróbować takich zapachów z Yankee Candle więc postanowiłam kupić te. Nie byłam zbyt przekonana do formy samplera, ponieważ ten z Yankee Candle niezbyt mnie zachwycił (pisałam o nim tutaj). Tamta świeczka nie dawała zbyt intensywnego zapachu więc obawiałam się, że i w tym wypadku będzie podobnie. Jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona:) Te świeczki pachną nawet bez odpalenia, a po zapaleniu w całym pokoju unosi się dobrze wyczuwalny zapach. Palą się one dość długo, nie pamiętam ile dokładnie ale nie sądziłam, że starczą mi na aż tyle. Opiszę Wam teraz oddzielnie oba te zapachy.

Scarlet Berry Tulip


Jaśmin, fiołki, maliny i drewno kaszmirowe

Od razu przepraszam Was za jakość zdjęcia, ale niestety mam tylko takie, nie mogłam się doczekać aż zapalę tą świeczkę ;p
Pierwszym zapachem, który kupiłam jest Scarlet Berry Tulip, czyli jak widać po naklejce zapach tulipanów. Spodziewałam się typowo kwiatowego zapachu więc początkowo w sklepie nie sięgnęłam po niego. Dopiero pani poleciła mi ten zapach więc powąchałam go. Zakochałam sie od razu ;) Jest to typowo słodki ale kwiatowy zapach. Jeśli lubicie słodkie zapachy to musicie go spróbować, chociaż powąchać w sklepie ;) Zapach unosi się w pokoju dość długo i nie jest duszący.

Rain


Świeży deszcz, pomarańcza bergamota, lilia i bursztyn.

Ten zapach przypadnie do gustu osobom, które lubią świeże zapachy. Nie jest to typowy 'męski' zapach jaki mają niektóre świeczki z Yankee Candle, ten jest zdecydowanie orzeźwiający. Nazwa bardzo dobrze go opisuje, bo jedyne co przychodzi mi na myśl, gdy go wącham to deszcz, ale z odrobiną słodyczy :) 


Zdecydowanie oba zapachy są godne polecenia i jeśli jesteście świeczkomaniaczkami, to musicie powąchać je gdy będziecie miały okazję :)

Miałyście może okazję spróbować coś z tej firmy?

Pozdrawiam, Magda ;)

piątek, 21 sierpnia 2015

Golden Rose Color Sensation Lipgloss - błyszczyki idealne?

Hej !

Dziś opowiem Wam trochę o moich ulubionych błyszczykach. Wcześniej jakoś nie przepadałam za używaniem tego typu kosmetyków, ponieważ nie lubię uczucia sklejania się moich ust. Kiedy obejrzałam jeden z filmików na YT odnośnie właśnie tych błyszczyków zdecydowałam się, że je wypróbuję. Mam na myśli błyszczyki z firmy Golden Rose Color Sensation Lipgloss




Błyszczyki mają ładne, zgrabne opakowania i jak dla mnie dość eleganckie. Może to przez matową część opakowania :) Producent zapewnia na opakowaniu, że błyszczyki są: z wysokim połyskiem, nie klejące i lekkie na ustach. Za ten produkt płacimy 13 zł. Najpierw opowiem Wam ogólnie co o nich sądzę, a później przejdę do opisywania każdego koloru osobno. 

Nie spotkałam się jeszcze z tanim błyszczykiem, który nie byłby klejący na ustach i miałby tak dużą gamę kolorystyczną, bo kolorów z tej serii na prawdę jest dużo. Jeśli chodzi o obietnice producenta, to według mnie wszystkie zostały spełnione. Błyszczyki na ustach rzeczywiście bardzo ładnie się błyszczą. Co dla mnie najważniejsze - nie kleją się w ogóle! Dopiero teraz przekonałam się do używania błyszczyków i wydaje mi się, że zostanę tylko przy tych. Na ustach są bardzo lekkie, dają bardzo komfortowe uczucie. Do tego wszystkiego bardzo ładnie pachną czymś słodkim, może delikatnie budyniem? Te kolory, które mam są raczej dobrze kryjące.



Kolor 103
Jest to typowy odcień nude, który na ustach daje dość jasny kolor, ale nie sprawia, że są one blade. Jest raczej beżowy ale ma w sobie minimalne brzoskwiniowe tony. Bardzo lubię go nakładać z cielistą konturówką z Golden Rose, o której niedługo również pojawi się post. 

Kolor 118
Ten kolor nie jest typową czerwienią, ma w sobie odrobinę ciemnego różu. Jest to raczej odcień zgaszonej czerwieni.Wydaje mi się, że ma on raczej chłodne tony niż ciepłe. Ten kolor również ląduje często na moich ustach w połączeniu z konturówką tym razem w odcieniu czerwonym. 

Podsumowując, jeśli szukacie taniego błyszczyka, który nie jest ciężki na ustach i ich nie skleja to polecam Wam serdecznie błyszczyki z Golden Rose z serii Color Sensation.


Pozdrawiam, Magda:)

środa, 19 sierpnia 2015

Niezbędnik studenta

Hej!

Na moim blogu nie było jeszcze tego typu posta. Raczej skupiałam się na kosmetykach, woskach lub ulubieńcach. Postanowiłam jednak, że tym razem chciałabym Wam napisać posta innego niż pozostałe, które możecie u mnie spotkać:) W październiku zaczynam 3 rok studiów i sądzę, że mogłabym pomóc osobom, które dopiero wybierają się na studia z tym w co powinni się zaopatrzyć. 
Kiedy wybierałam się na pierwszy rok studiów nie za bardzo wiedziałam co dokładnie powinnam kupić, ponieważ nie miałam starszego rodzeństwa ani starszych przyjaciółek, które mogłyby mi poradzić coś w tym temacie. 
Oczywiście wszystko zależy od tego kto w jaki sposób woli pracować, zapisywać notatki i uczyć się. Pomyślałam, że może jednak komuś przyda się taki post więc zaczynamy ;) Będzie to połączenie studenckiego niezbędnika z tak zwanym 'haulem szkolnym'. 



Patrząc na to zdjęcie ktoś mógłby sobie pomyśleć 'Po co Ci tego aż tyle?'. Zawsze kiedy w sklepach pojawiają się promocje szkolne (przeważnie jest to sierpień) kupuję rzeczy, na cały rok, a nie tylko na jeden semestr. Nie wiem czy wiecie ale na studiach w każdym semestrze są przeważnie zupełnie inne przedmioty. 
Zacznijmy jednak od tego, że wszystko zależy od tego na jakie studia zamierzacie pójść. Ja studiuję dietetykę więc jest to raczej ścisły kierunek. Żeby wszystko ogarnąć trzeba niestety notować dość dużo na wykładach. Z tego co wiem osoby które wybrały kierunki humanistyczne nie muszą notować aż tyle, bo w większości opierają się na gotowych tekstach. Nie jestem oczywiście ekspertem od kierunków humanistycznych więc mówię Wam to co słyszałam od innych osób. Skupię się więc na niezbędniku dla osób, które wybierają się na kierunek raczej ścisły. Mimo to Ci, którzy wybrali kierunek humanistyczny oczywiście też mogą zaczerpnąć trochę inspiracji z tego posta:) 


ZESZYTY




 Pierwsze co przychodzi mi na myśl jeśli chodzi o to co musimy kupić na studia są zeszyty. Jak wspomniałam wcześniej na moich studiach trzeba dość dużo notować, więc przydaje mi się dużo zeszytów. Zaczynając studia zaopatrzyłam się w tzw kołozeszyty w formacie A4 oraz jeden A5. Tym razem także kupiłam tego rodzaju zeszyty. Możecie je dostać w Biedronce za ok 5 zł w ofercie szkolnej, natomiast te w maliny są dostępne cały rok w Carrefourze również w podobnej cenie. Zawsze wybieram zeszyty w miękkich oprawach, ponieważ są po prostu lżejsze;) W tamtym roku nie miałam oddzielnego zeszytu na każdy przedmiot, tylko po prostu wszystkie wykłady notowałam w jednym zeszycie, dzięki czemu nie nosiłam zbyt wiele w torbie. Jeśli chodzi o wykłady wybieram zawsze zeszyty w formacie A4, bo wygodniej mi się w takich notuje, natomiast do ćwiczeń audytoryjnych (czyli tych, na których również tylko się notuje) wybrałam zeszyt w mniejszym formacie, bo nie mam nigdy aż tak wielu tego typu zajęć. 




Chciałabym Wam również poradzić, żebyście zaopatrzyli się w kilka zeszytów 32 lub 16 kartkowych, ponieważ przynajmniej u mnie na ćwiczenia laboratoryjne musimy nosić takie właśnie cienkie zeszyty do pisania sprawozdań. Tego typu zeszyty raczej znajdziecie tylko z okładkami raczej dziecinnymi ale przynajmniej mi jakoś specjalnie to nie przeszkadza;)



W tym roku postanowiłam trochę zmienić swój system jeśli chodzi o notowanie wykładów. Nie wiem czy na sto procent tak zrobię ale wymyśliłam sobie, że będę nosić jeden zeszyt na notowanie wykładów z jednego dnia. Przeważnie jest tak, że w jeden z dni tygodnia mamy 4-5 wykładów, a w pozostałe po 1 lub 2. Zakupiłam więc w Realu zwykłe zeszyty A4 oczywiście w miękkiej oprawie. Jeden kosztował 1.40 zł więc szkoda było ich nie wziąć :)



Jak zwykle nie mogłam nie kupić kilku zwykłych zeszytów, które przydadzą się na pewno do ćwiczeń. Powiedzmy sobie szczerze zeszyt zawsze się przyda, czy idziecie na studia, do liceum, gimnazjum czy to podstawówki ;) Kilka zeszytów oczywiście zostało mi z wcześniejszych lat ale może teraz uda mi się je wykorzystać;p



Pod 'zeszyty' mogłabym tez podciągnąć bloki notatnikowe. Możecie je dostać w Pepco za ok 5 zł. Jeśli lubiliście w szkole spisywać notatki do sprawdzianów na oddzielne kartki i uczyć się z nich, a nie z zeszytów, to taki blok przyda się Wam również na studiach. Ja przed każdym kolokwium lub egzaminem spisuję sobie to, czego muszę się nauczyć na kartki i uczę się z nich zamiast nosić ze sobą wszędzie cały zeszyt. 

Ogólnie jeśli chodzi o kupowanie zeszytów, wszystko zależy od tego jak lubicie się uczyć i jak wolicie notować. 


TECZKI




Teczki również przydadzą się Wam na studiach, do noszenia różnych kserówek, notatek lub po prostu do przechowywania swoich notatek w domu. Do trzymania swoich notatek używam teczki harmonijkowej, którą kupiłam w tamtym roku w Biedronce ale teraz też są dostępne. Oprócz zwykłych teczek w rozmiarze A4, zakupiłam sobie po raz kolejny teczkę w rozmiarze A5. Nie są to drogie rzeczy a warto mieć takie teczki w domu :)


DŁUGOPISY



Jeśli chodzi o długopisy, to nie lubię inwestować w niedużo pieniędzy. Miałam kiedyś lepsze długopisy z wymiennymi wkładami ale jakoś nigdy nie chciało mi się tego robić lub po prostu się psuły. Wolę kupić sobie zwykłe jednorazowe długopisy w kolorze niebieskim i czarnym. W takich pakietach możecie je kupić w bardzo korzystnych cenach. Zaopatrzcie się w większą ilość długopisów, bo mi bardzo szybko się kończą;p


ZAKREŚLACZE/KOLOROWE CIENKOPISY



Jeśli chodzi o zaznaczanie ważnych informacji, definicji itp wybieram kolorowe zakreślacze. Tym razem kupiłam taki zestaw z Reala ale tego typu zakreślaczy jest bardzo dużo. Bardzo pomagają mi w nauce przed egzaminami i kolokwiami, dzięki nim notatki są dla mnie o wiele bardziej czytelne. 
Nie używam natomiast cienkopisów kolorowych, które bardzo lubiłam w liceum. Nie mam po prostu czasu na wymienianie długopisów podczas wykładu, wolę w domu na spokojnie podkreślić coś zakreślaczem. 


ZAKŁADKI INDEKSUJĄCE/
NAKLEJKI SAMOPRZYLEPNE


Od pierwszego roku studiów używałam zakładek indeksujących i nie wyobrażam sobie bez nich swojej nauki. Kiedy notowałam w jednym zeszycie wykłady z wszystkich przedmiotów, dzięki tym kolorowym zakładkom mogłam wszystko łatwo odnaleźć. Nie są one drogie, bo w Biedronce możecie je dostać teraz za 2.50 zł, a starczą na cały rok. Tym razem kupiłam też karteczki samoprzylepne z zakładką indeksującą, zobaczymy jak mi się sprawdzą:) 

Nie używam zwykłych karteczek samoprzylepnych, bo bardziej odpowiadają mi tego typu zakładki. 


SPINACZE



Spinacze są raczej rzeczą, którą wydawałoby się, że każdy ma w domu. Kiedy są one jednak potrzebne przynajmniej w moim przypadku okazało się, że ich nie mam. Postanowiłam więc wspomnieć tu o nich. 
W tym roku postanowiłam zakupić w Biedronce spinacze biurowe, które są po prostu bardziej trwałe niż zwykłe spinacze i mogą spiąć więcej kartek. Przydadzą się Wam one na przykład do spinania skserowanych książek, bo przynajmniej ja miałam ich dość dużo:)


PENDRIVE



Wydaje mi się, że każdy ma w domu PenDrive'a. Wydaje mi się, że warto mieć jeden (niekoniecznie o dużej pojemności), który będziemy nosić zawsze w torbie. Uwierzcie mi, na pewno Wam się przyda :)


KALENDARZ 



Jestem osobą, która niestety nie potrafi prowadzić kalendarza, który leży w domu. Po prostu nie pamiętam o tym, żeby do niego zaglądać. Na studiach jednak kalendarz jest niezbędny. Postanowiłam więc kupić w tym roku mały kalendarz, który mogę zabrać zawsze ze sobą. Ten dostałam w Empiku za 15 zł, i gdy zobaczyłam jego okładkę, po prostu nie mogłam się powstrzymać;p Jak dla mnie w kalendarzu najważniejsze jest, żebym miała pogląd na cały tydzień (tak jak widać na zdjęciu).


KOSMETYKI



Nie chciałam pisać o kosmetykach, który każda z Was ma w swojej torebce. Chciałabym jednak powiedzieć, co sprawdzało mi się, gdy byłam cały dzień poza domem. Pierwszą rzeczą jest miniaturowy suchy szampon z Batiste. Chyba nie muszę rozpisywać się na temat suchego szamponu ;p Ja używam go do grzywki i bardzo dobrze mi się sprawdza:) Kolejne są bibułki matujące, te akurat mam z KOBO. Niby wiele osób zdaje sobie sprawę, że są one potrzebne ale przynajmniej ja zawsze o nich zapominałam, dopóki nie włożyłam sobie do kosmetyczki:) Ostatnim niezbędnikiem jest 'szczotkolusterko' (tak ja to nazywam ;p). Wiadomo nikomu nie chce się nosić dużej szczotki w torebce, a to jest bardzo fajnym rozwiązaniem. Dodatkowo mamy też lusterko;p 

Wydaje mi się, że to by było na tyle jeśli chodzi o niezbędnik studenta według mnie. Na pewno każdy z nas ma swój system jeśli chodzi o notatki, naukę, długopisy itp. Mam nadzieję, że komuś przyda się coś z tego o czym wspomniałam. 

Co Wy dodałybyście do takiego niezbędnika lub może jest coś co według Was jest zbędne? Piszcie w komentarzach;)


Pozdrawiam, Magda;)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Lipcowi ulubieńcy 2015

Hej !

Sierpień już się zaczął i to już dobry tydzień temu ale pomyślałam sobie, że uzbierało mi się kilka rzeczy, które chciałabym Wam polecić więc zabiorę się za pisanie o moich ulubieńcach ostatniego miesiąca ;)

KOLORÓWKA



Na początku zaczniemy od kosmetyków kolorowych, w tym miesiącu to właśnie dwóch tych oprócz podkładu i korektora używałam. Bronzer z Kobo w odcieniu Sahara Sand gościł na moich policzkach codziennie. Nawet gdy się opaliłam był dla mnie w sam raz do lekkiego podkreślenia kości policzkowych. Jest całkowicie matowy i wydaje mi się, że jest w sam raz dla osób o jasnej karnacji. Jest to typowy puder do konturowania, ponieważ jest w chłodnej tonacji. Kosztuje 20 zł, ale w promocji można go dostać za ok 10 zł.
Na moich ustach najczęściej lądowała szminka z Essence, z serii Nude, w numerze 05 cool nude. Pisałam o tej pomadce tutaj więc jeśli chcecie możecie o niej więcej przeczytać. Utrzymuje się dość dobrze i daje delikatny kolor na ustach, Kosztuje niewiele - tylko 10 zł, więc myślę, że warto się w nią zaopatrzyć jeśli szukacie koloru nude:)

PIELĘGNACJA



Z pielęgnacji chciałabym Wam polecić krem do twarzy Alantan dermoline, który możemy kupić w aptekach za ok 10-15 zł. Jest to nawilżający krem, którego ja używam na noc, bo tylko wtedy mogę porządnie nawilżyć swoją skórę. Nie jest tłusty, szybko się wchłania i możemy nałożyć go niewiele żeby ładnie nawilżył twarz. 
Kolejnym kosmetykiem, o którym chciałabym wspomnieć jest żel pod prysznic z ISANY, który kupiłam za 4 zł. Jest to jedna z letnich edycji, która jest o zapachu mango. Ma konsystencję żelu i bardzo ładnie pachnie na skórze;) Z przyjemnością używam go pod prysznicem. 

ZAPACH


W ostatnim miesiącu moim zdecydowanym ulubieńcem jeśli chodzi o zapach jest wosk z Yankee Candle Tarte Tatin. Pachnie po prostu jak szarlotka ;) Nawet gdy go nie palę tylko leży na biurku czuję jego zapach. Zdecydowanie polecam wszyscy, którzy lubią zapach jabłek z cynamonem lub po prostu szarlotki ;)

NAPÓJ


W lipcu najczęściej piłam sok do rozcieńczania, a raczej lemoniadę o smaku arbuza i smoczego owocu. Jest to bardzo orzeźwiający napój i fajna alternatywa, żeby dodać go do zimnej wody zamiast pić ją samą. Kosztuje ok 5 zł, ja dostałam go w Stokrotce.

JEDZENIE


W ostatnim czasie moim ulubionym deserem był jogurt z Lidla o smaku straciatella. Zapłacimy za niego 1.30, jest on o pojemności zwykłego małego jogurtu i jest przepyszny ! ;) Jeśli będziecie w Lidlu musicie go koniecznie kupić jeśli lubicie takie smaki:)

To byłoby na tyle jeśli chodzi o produkty, które polubiłam w lipcu. Jestem chyba ostatnią osobą, która dodaje ulubieńców lipcowych :) Mam nadzieję, że skusicie się na któryś z tych produktów:)

Pozdrawiam, Magda;)

sobota, 1 sierpnia 2015

Sugared Apple

Hej !

Właśnie zauważyłam, że ten post będzie setnym postem dodanym na mojego bloga ;) Może nie byłam tu jakoś bardzo aktywna ale mimo to nadal odczuwam przyjemność z pisania notek. To, że mogę podzielić się z Wami przemyśleniami odnośnie kosmetyków i nie tylko, polecić Wam moich ulubieńców, sprawia mi na prawdę dużo radości :) 
Przeglądając zdjęcia które jakiś czas temu robiłam z myślą o postach na bloga znalazłam kilka fotek jednego z zapachów Yankee Candle, który uważam za jeden z moich ulubionych. Stwierdziłam, że mimo, że nie jest to może pora na tego typu zapach to jednak dziś opowiem Wam trochę o wosku Sugared Apple.



Jak widać po obrazku na wosku jest to raczej zimowy zapach. Pochodzi z jednej z zimowych serii Yankee Candle. Mimo to nie uważam, że można go palić tylko zimą. 
Jeśli chodzi o zapach, jest to typowe świeże jabłko z odrobiną cukru. Zapach nie jest typowo owocowy, jest dość słodki, ale nie mdły. Ładnie roznosi się po pokoju, nie jest duszący tylko delikatny. Wydaje mi się, że jest to dość uniwersalny zapach. Nie opisałam go może nie wiadomo jak dokładnie ale raczej bardziej nie da się go opisać. 
Jak mówiłam jest to jeden z moich ulubionych zapachów z Yankee Candle. Nie wiem dlaczego ale poprawia mi on humor, działa uspokajająco. Jeśli macie okazję polecam Wam chociaż powąchać ten zapach w sklepie ;)

Dajcie znać, czy palicie woski lub świece latem? Czy zostawiacie je raczej na zimę lub jesień? ;)

Pozdrawiam, Magda ;)

wtorek, 28 lipca 2015

I Heart Definition Fair - zestaw do konturowania

Hej !

Jakiś czas mnie tu nie było ale przyznam, że zatęskniłam za blogiem ;) Postanowiłam więc, że wrócę z kilkoma nowymi pomysłami, które postaram się niedługo wprowadzić w życie. Na razie jednak zacznę czymś, co pojawiało się już wcześniej na moim blogu. Mam na myśli krótkie recenzje kosmetyków. Trochę się ich nazbierało przez ostatnie kilka miesięcy ;) 
Dziś na tapecie będzie zestaw do konturowania z I Heart Makeup. Wydaje mi się, że jest to jedna z serii marki Makeup Revolution




Kosmetyk przychodzi do nas w czarnym opakowaniu z dość mocnego plastiku. Nie boję się, że zabierając ten zestaw na wyjazd opakowanie może się połamać, a kosmetyk pokruszyć. Wewnątrz opakowania jest lusterko zajmujące całe zamknięcie opakowania. Płacąc 25 zł dostajemy 3 kosmetyki do konturowania twarzy, każdy z nich ma 3.7g. Mój jest w odcieniu Fair, a z tego co wiem występują jeszcze inne wersje kolorystyczne.




W opakowaniu znajdziemy bronzer, róż oraz rozświetlacz. Bronzer jest tu typowo matowy, w raczej ciepłej tonacji. Jest dosyć mocno napigmentowany, jednak nabierając na pędzel niewielką jego ilość możemy ładnie opalić twarz. Używam go raczej w okresie letnim, kiedy jestem bardziej opalona, jednak do jasnej cery nałożony z umiarem również się sprawdzał. Róż również jest kosmetykiem matowym. Jak dla mnie nie jest on ani typowo w zimnej tonacji, ani ciepłej, raczej jest neutralny. Jak widać jest napigmentowany jednak można nim uzyskać delikatny efekt. Rozświetlacz, jako jedyny w tym zestawie jest połyskujący. Ma w sobie błyszczące drobinki, jednak nie jest to bardzo widoczny brokat. Nie wiem, czy dobrze widać to na zdjęciu ale ma on w sobie różowe tony, co nie sprawdza się dobrze przy każdym odcieniu skóry. Polecałabym go raczej osobom o zimnym typie urody. 
Kosmetyki są dość wydajne, najwięcej używałam bronzera. Nakładałam go przez dwa lub trzy miesiące codziennie i nie widać jeszcze dna. 

Moim zdaniem bronzer oraz róż zasługują na uwagę, jednak rozświetlacz, jest według mnie niezbyt trafiony przez różowy odcień. Ogólnie cały zestaw mimo, że w nazwie ma Fair, nie jest niestety typowo jasny. Ze względu na bronzer, polecałabym raczej osobom chociaż trochę opalonym. W okresie letnim wydaje mi się, że jest to bardzo ciekawa opcja, szczególnie na wyjazdy. Nie zajmuje dużo miejsca, a zawiera aż 3 kosmetyki :) 

Mam nadzieję, że pomogłam komuś, kto zastanawiał się nad jego kupnem. A może macie inne odcienie z tej serii?


Pozdrawiam, Magda ;)

niedziela, 29 marca 2015

Bell, BB Cream 7in1 Eye Concealer

Hej !

Jakiś czas temu szukałam odpowiedniego dla siebie korektora pod oczy. Nie mam jakichś bardzo widocznych cieni pod oczami, więc nie musiałam mieć mocno kryjącego korektora. Słyszałam, że dobrze sprawdza się korektor pod oczy z Bell BB 7w1, więc postanowiłam, że spróbuję ;) 
Jest dostępny w szafach Bell, w Drogieriach Natura i wydaje mi się, że w Hebe. Kosztuje 16.99 zł, więc nie jest jakiś strasznie tani ale też niezbyt drogi. 


                                                     

                  



Korektora w opakowaniu jest 5 ml, niestety nie jest bardzo wydajny. Starcza mi na ponad miesiąc przy codziennym używaniu. Opakowanie jest bardzo wygodne w używaniu, korektor jest wykręcany i  ma 'pędzelkowy' aplikator. Na początku musiałam go przekręcać dość długo, żeby cokolwiek wydobyć ale później działa już normalnie ;) Jest on dostępny w dwóch odcieniach, ja mam go w nr.01, jest jeszcze ciemniejszy 02. Odcień 01 nie ma różowych tonów.
Czy rzeczywiście jest on taki jak obiecuje na opakowaniu producent? Czy rozświetla? Produkt nie zawiera żadnych brokatowych drobinek, ale muszę przyznać, że rozświetla ale przez to,że daje jaśniejszy odcień pod oczami, bardzo podoba mi się ten efekt. Moje cienie pod oczami tuszuje, ale słyszałam, że zakrywa nawet te bardziej widoczne cienie i oznaki zmęczenia. Wystarcza niewielka jego ilość żeby wszystko ładnie zakrył. Jednak gdy nałoży się go więcej można go bez problemu wsmarować w skórę i ładnie się 'wchłonie' jak krem. Przypudrowany zostaje na mojej skórze cały dzień. Nie wiem czy nawilża ale na pewno nie przesusza;) Dopasowuje się do kolorytu skóry, nie odznacza się tylko ładnie stapia z resztą makijażu. Dodatkowo bardzo ładnie pachnie ;p

Podsumowując, gdyby nie to, że nie jest zbyt wydajny to poleciłabym go w 100 %, a tak polecam w 95% ;) Wydaje mi się, że warto go wypróbować jeśli szukacie korektora pod oczy.

Macie go może w swoich kosmetyczkach? ;) 

Pozdrawiam, Magda ;)

niedziela, 22 marca 2015

Essence Longlasting Lipstick Nude

Hej !

Ostatnio polowałam na pomadkę, która dawałaby 'lepszy kolor' moich ust. Postanowiłam więc zatrzymać się przy szafie Essence w drogerii Natura, gdzie zobaczyłam limitowaną edycję I ♥ nude. Była ona ustawiona między innymi kosmetykami, tak, że gdybym się nie przyjrzała nie zauważyłabym nawet, że jest ona dostępna. Od razu moją uwagę przykuły właśnie pomadki. Zdecydowałam się na zakupienie najpierw jednego odcienia 03, ale wahałam się między 05. Wydawało mi się w drogerii, że 03 będzie idealna do moich ust, niestety okazało się, że jest to typowo chłodny odcień nude. Wróciłam się więc po 05, która jest już ciepłym odcieniem. Zanim jeszcze opowiem Wam co sądzę o tych pomadkach chciałabym odnieść się do ich nazw. Kolor 03 nazywa się Come naturally, a 05 Cool nude. Jak wcześniej wspomniałam kolor 03 jest zimnym odcieniem, więc to on powinien mieć w nazwie 'cool'. Gdyby ktoś chciał wybrać odcień po nazwie, to mógłby się nieco zdziwić po powrocie do domu - tak jak to było w moim przypadku ;(

05 i 03

03 i 05
na górze 03, na dole 05

Pomadki mają matowe opakowania w takim odcieniu jak szminka. W opakowaniu znajdziemy 3.8 g produktu. Koszt jednej pomadki to 9.99 zł. Wcześniej nie byłam jakoś przekonana do pomadek z Essence, ale po tych dwóch chyba zmienię o nich zdanie ;p Obie pomadki są wspaniale kremowe, podczas aplikacji nie wchodzą w załamania ust i nigdzie się nie zbierają. Nie wysuszają moich ust, co jest dla mnie bardzo istotne. Pomadki dość długo się utrzymują i nie ścierają się nierównomiernie. Są dobrze napigmentowane i dają bardzo ładny lekko błyszczący efekt na ustach. 
Ogólnie mówiąc polecam wypróbować Wam te pomadki. Z tej edycji jest jeszcze kilka innych kolorów ale są one jak dla mnie zbyt jasne. 

Może próbowałyście pomadki z Essence? Co o nich sądzicie?;)

Pozdrawiam, Magda ;)

sobota, 14 marca 2015

Lutowi ulubieńcy

Hej !

Chciałabym Wam dziś opowiedzieć o kosmetykach i nie tylko, które stały się moimi ulubieńcami w ostatnim miesiącu. Niektóre z kosmetyków można powiedzieć odkryłam na nowo, bo już kiedyś pojawiały się one na moim blogu. 

KOLORÓWKA



Oba te kosmetyki 'powróciły do łask' ;p Pomadkę z Rimmela z serii Kate w numerze 104 używałam bardzo często w lutym i w styczniu. Jest to zgaszony róż, raczej ciemny. Ma ona bardzo przyjemną konsystencję i pięknie pachnie ;) Ostatnio będąc w Rossmanie nie widziałam tych pomadek, wiecie coś może czy je wycofują? Mam nadzieję, że nie....
Jeśli chodzi o tusz do rzęs z MaxFactor, mam tą wersję wodoodporną, bo takie maskary jedynie utrzymują się na moich rzęsach. Ma szczoteczkę ze zwykłego włosia ale jest ona dość mała. Wiem, że nie każdemu ten tusz się sprawdza ale jak dla mnie jest bardzo dobry. Pogrubia moje rzęsy i sprawia, że są bardziej czarne. 

PIELĘGNACJA


Udało mi się dorwać w Biedronce te balsam do ust w kształcie jajka, bardzo inspirowany EOS. Moje jest w wersji bananowej. Jak dla mnie sprawdza się on bardzo dobrze. Dość długo trzyma się na moich ustach i ładnie je nawilża. Kosztował ok 6 zł, szkoda, że już ich nie widzę w Biedronkach:(

ZAPACH


W lutym zdecydowanie najczęściej w moim kominku palił się wosk Mandarin Cranberry z Yankee Candle. Pisałam o nim już tutaj. Był to jeden z pierwszych zapachów, które chciałam wypróbować z tej firmy a znalazł się u mnie po roku kupowania tych wosków;p W każdym razie jest to bardzo ładny, owocowy zapach ;)

INNE


Nareszcie udało mi się znaleźć pompkę do mojego Revlonu Colorstay. Musiałam o tym wspomnieć w ulubieńcach, bo wiele osób męczy się z tym opakowaniem (podobno nowe wersje tego podkładu mają mieć pompkę). Do tej buteleczki idealnie pasuje pompka z serum do włosów z Avonu, ja kupiłam akurat to z zielona pompeczką. Kosztuje ono w promocjach ok 12 zł. Wydaje mi się, że warto kupić je raz i mieć pompkę, po prostu ją przekładać do następnych buteleczek podkładu :)

Ostatnim już ulubieńcem będzie serial - Gra o Tron. Pewnie wiele osób już go oglądało, ja zaczęłam dopiero niedawno ale w lutym bardzo się w niego wciągnęłam. Jeśli ktoś jeszcze go nie oglądał - serdecznie polecam jeśli lubicie seriale, w których w jednym odcinku wiele się dzieje ;)

Pozdrawiam, Magda ;)