sobota, 28 marca 2020

Ślubne przygotowania – zaręczyny, i co dalej? cz. 1 + moja historia


Cześć!

W dzisiejszym poście chciałabym poruszyć temat planowania ślubu i wesela, czyli coś co już od jakiegoś czasu jest mi bardzo bliskie. Każda z nas prędzej, czy później znajdzie się w sytuacji, w której ona sama, bądź ktoś bardzo bliski, zaręczy się i rozpocznie się intensywne myślenie o przygotowaniach do tego ważnego dnia. Zaznaczam, że nie zawsze musi to dotyczyć bezpośrednio nas, ponieważ może się tak zdarzyć, że będziemy czynnie uczestniczyć w przedślubnej krzątaninie na przykład pomagając siostrze, czy bratu.


Skupię się głównie na sytuacji takiej, w której byłam ja, ponieważ będę mogła Wam opisać wszystko z własnego doświadczenia. Być może niektóre z Was spodziewają się zaręczyn i nie zaskakuje ich sytuacja, gdy trzeba rozpocząć podejmowanie decyzji dotyczących, rodzaju ślubu, sali weselnej, sukni, listy gości itp. Ja do tej grupy zdecydowanie się NIE ZALICZAŁAM. Uważam się za osobę bardzo zorganizowaną i lubiącą wszystko planować, więc tego typu wydarzenie byłoby idealnym momentem do wykorzystania swoich umiejętności. Jednak muszę się Wam przyznać, że pierwsze o czym pomyślałam to „I co teraz?”. Zdałam sobie sprawę, z tego ile czasu i energii trzeba poświęcić na organizację tego typu imprezy i z początku bardzo mnie to przytłoczyło. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę, z tego, że przecież nie musimy wszystkiego organizować „na teraz” i „na już”. Po rozmowie z narzeczonym oboje stwierdziliśmy, że nie chcemy się spieszyć i od razu następnego dnia oglądać sal weselnych, tylko dać sobie czas na to, żeby nacieszyć się tą chwilą. Pozwoliliśmy sobie na odczekanie kilku, czy kilkunastu dni zanim powiemy rodzinie (nie mówię o rodzicach). Chcieliśmy po prostu wszystko przeżyć w spokoju.

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każda z Was chce, lub może sobie pozwolić na takie „odwlekanie” przygotowań, jednak jak pisałam wcześniej będę skupiać się głównie na sytuacji w jakiej byłam ja.

Ponad miesiąc po zaręczynach moja chęć planowania i organizacji wygrała i zaczęłam czytać różnego rodzaju blogi, oglądać filmiki na YouTube i szukać informacji na temat tego, od czego dobrze byłoby zacząć i co dokładnie trzeba zorganizować. Miałam tu o tyle łatwiej, że prawie rok temu dostałam od mamy „Niezbędnik Panny Młodej”, gdzie znajduje się cały kalendarz przygotowań, czyli co powinniśmy kiedy załatwić. Jednak podeszłam do tego wszystkiego bardziej indywidualnie i nie podążałam ślepo za listą z planerze.


Na początku wymyśliłam sobie listę priorytetów. Po rozmowie z narzeczonym ustaliliśmy mniej więcej w którym roku chcielibyśmy wziąć ślub i w jakim miesiącu. Nie mieliśmy konkretnej wybranej daty, byliśmy raczej otwarci na termin. Stwierdziliśmy, że najważniejsze jest to, żeby zarezerwować salę. Jednak najpierw musieliśmy się zdecydować na konkretne miejsce. Nie mieliśmy tutaj również konkretnego typu tylko sprawdzaliśmy różne opcje. W tym momencie określiliśmy również budżet, którego nie chcielibyśmy przekraczać jeżeli chodzi o wynajęcie sali weselnej. Często czytałam na blogach o tym, żeby od razu ustalić cały budżet, jednak u nas nie bardzo się to sprawdziło, bo nie mieliśmy konkretnej sumy przeznaczonej na tą uroczystość. Jednak wiadomo, że wszystko planowaliśmy rozsądnie i bez tak zwanej przesady.

Najpierw jednak warto jest określić liczbę gości, przynajmniej taką ogólną. Jest to ważne, ponieważ w każdej sali pytano nas o przewidywaną ilość gości na naszym weselu. O wyborze konkretnego miejsca na wesele chciałabym Wam więcej opowiedzieć  w innym poście.


Kolejnym punkcie na naszej liście było zaklepanie terminu w kościele. Tutaj nie było większego problemu, wystarczyło jedynie przejść się do kancelarii parafialnej i dogadać z księdzem. Dzięki temu mieliśmy już konkretnie wybraną datę (dostosowaną do terminów na sali, jak pisałam nie mieliśmy terminu z góry narzuconego) oraz potwierdzone miejsca, w których odbywać się będzie nasz ślub i wesele.  Jeżeli tak jak ja, planujecie swoje wesele ze sporo ponad rocznym wyprzedzeniem, wydaje mi się, że to są sprawy, które dobrze jest załatwić na samym początku. Te dwa punkty bardzo determinują kolejne przygotowania, ponieważ dla przykładu nie ma sensu rezerwować zespołu lub Dj’a nie mając terminu na sali weselnej.  



Te 4 punkty, moim zdaniem wystarczą na początek jeżeli chodzi o planowanie ślubu i wesela. Kolejnym punktem, za który się wzięliśmy było mniej więcej rozplanowanie na jakie aspekty chcemy poświęcić więcej pieniędzy, a na jakie mniej. To bardzo pomogło nam w późniejszych wyborach, które przytoczę Wam w kolejnym poście.

Mam nadzieję, że którejś z Was w jakiś sposób pomogła moja historia oraz to w jaki sposób zabrałam się za planowanie mojego ślubu i wesela. Do tego dnia jeszcze bardzo daleko, ale moim zdaniem, jeżeli zacznie się myśleć nad czymś wcześniej, o wiele łatwiej jest sobie to zorganizować.

Pozdrawiam, Magda :)

środa, 18 marca 2020

Poranna pielęgnacja "na szybko"

Cześć!

Nie było mnie tutaj dość długo, ale już jakiś czas nosiłam się z zamiarem powrotu - i właśnie dziś nastał ten dzień :) Pomyślałam sobie, że dobrze będzie zacząć od nowa, od razu przyszedł mi do głowy pomysł na pierwszy post. Każdy dzień zaczynam od porannej toalety, więc czemu by nie zacząć od tego również w tym przypadku?

Na początek chciałabym opowiedzieć Wam o tym, jak wygląda moja poranna rutyna pielęgnacyjna, jeżeli nie mam zbyt wiele czasu np. spiesząc się rano do pracy. Niestety wygląda to tak w przypadku większości moich poranków. Wydaje mi się, że w przypadku większości kobiet rano przeważnie nie ma czasu na jakieś specjalne i długotrwałe pielęgnacyjne rytuały. Właśnie dlatego ja ograniczyłam swoje niezbędne kosmetyki rano do minimum, tak, żeby nie zastanawiać się "Czego by tu użyć...", kiedy akurat nie ma na to czasu.

Najpierw chciałabym zacząć od krótkiej charakterystyki typu mojej skóry. Mam cerę przetłuszczającą się silnie w strefie T, a delikatniej na policzkach. Ma tendencję do zapychania się oraz do występowania niedoskonałości.


Pierwszym etapem pielęgnacji twarzy zawsze jest jej oczyszczenie z pozostałości po nałożonych wieczorem kosmetykach oraz zanieczyszczeń. Od około roku zrezygnowałam z mycia jakimkolwiek produktem, robię to tylko i wyłącznie wodą i przecieram niewielkim ręczniczkiem, który jest przeznaczony tylko do twarzy. Czasem jednak, jeśli czuję, że moja cera tego potrzebuje domywam się czymś delikatnym, w moim przypadku jest to OCZYSZCZAJĄCA PIANKA DO MYCIA TWARZY z firmy Nature Queen. Jest to produkt bardzo wydajny, w składzie posiada łagodne detergenty oraz wiele ekstraktów roślinnych, dzięki czemu mogę ją określić jako kosmetyk delikatny dla skóry. Myślę, że sprawdzi się dla każdego typu cery.


Drugą i ostatnią czynnością jaką wykonuję w łazience jeśli chodzi o pielęgnację jest spryskanie skóry tonikiem. W tej chwili idealnie w tej roli sprawdza się WODA KWIATOWA CHAMPAKA od Your Natural Side. Oprócz klasycznego działania toniku, czyli przywrócenia odpowiedniego pH skóry, produkt ten ją pielęgnuje, koi oraz łagodzi różnego rodzaju podrażnienia. Dodatkowo nie mogłabym tu nie wspomnieć o zapachu, który określiłam mianem "bluszczu", pachnie kwiatowo, roślinnie ale słodko. Nie mogę zaprzeczyć, że kupiłam go głównie dla zapachu ;p Tonik jest niezbędnym etapem, który zwiększa wchłanianie się substancji aktywnych z później nałożonych kosmetyków.


Trzecim i ostatnim etapem mojej "szybkiej" porannej pielęgnacji jest nałożenie kremu pod makijaż. W moim przypadku musi to być coś, co nie będzie zbyt gęste i treściwe. Stąd moim najczęstszym wyborem jest KREM z Fitokosmetik do skóry normalnej i mieszanej. Posiada on właściwości typowo nawilżające i jest w konsystencji żelowej, dzięki czemu bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Nie posiada substancji, które mogłyby mnie zapchać, czyli robi to czego potrzebuje moja skóra w ciągu dnia - nawilża.


Czasami jednak wymieniam go sobie na serum z niacynamidem i cynkiem z firmy The Ordinary, kiedy mam ochotę na odmianę, lub jeśli na mojej skórze pojawią się jakieś wypryski.
Jeżeli dzień wcześniej decyduję się na wykonanie peelingu kwasowego wolę dodatkowo zabezpieczyć cerę przed promieniami słonecznymi stosując krem z filtrem 50+ z Holika Holika. Każdy z tych trzech produktów nie pozostawia na skórze nieprzyjemnej warstwy i szybko się wchłaniają, czyli są idealne do pielęgnacji cery tłustej.

Niestety muszę się przyznać, że jeżeli się spieszę zdarza mi się zapominać o stosowaniu kremu pod oczy. Zdaję sobie sprawę, że jest to błąd jednak staram się to rekompensować mojej skórze wieczorem.

Tak właśnie wygląda moja poranna pielęgnacja w wydaniu "na szybko". Moim zdaniem są to podstawowe kroki, które nie zajmują zbyt dużo czasu, a nasza cera będzie dostawała to co jest dla niej niezbędne. Oczywiście można rozszerzyć to o różnego rodzaju etapy, co najprawdopodobniej opiszę Wam innym razem. Chciałabym też zaznaczyć, że dla każdego typu skóry sprawdzą się inne produkty i np. cera sucha będzie potrzebowała być może bardziej treściwego kremu, lub nawet serum oraz kremu. To już zależy indywidualnie od każdej z nas.

Pozdrawiam, Magda :)